sobota, 7 lipca 2012

Tragedia Operacji "Ostra Brama"

W dniach 7-13 lipca 1944 roku oddziały AK okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego, wykonując rozkaż Komendy Głównej Armii Krajowej o Akcji "Burza", podejmują walkę o Wilno. W dniu 5 lipca p.płk. Krzyżanowski ps."Wilk" wydaje rozkaż nr. 1 , który podporządkuje jemu wszystkie oddziały AK znajdujące się na Ziemi Wileńskiej i Nowogródzkiej. Brygady AK 3 i 8 mają zaatakować Wilno w dniu 7 lipca o świcie. Oddziały pomniejsze,jak samodzielne bataliony, które już uprzednio w ramach akcji "Burza, wyzwoliły całe okręgi wileńszczyzny i wprowadziły władze Polskiego Państwa Podziemnego, miały także w póżniejszym terminie włączyć się do walki. Bardzo trudne zadanie zostało w części wykonane. 3 i 8 brygada po sforsowaniu torów wyzwoliła  dzielnice Wilna do Wilejki. Oddziały wewnątrz miasta wyzwoliły większość prawostronnych  dzielnic. Spotkanie z sowieckimi oddziałami było przyjacielskie. Górę wzięła polityka Stalina , który jednoznacznie nie chciał mieć na wyzwalanych terenach oddziałów AK, podległych Rządowi Polskiemu w Londynie. Rozkaz był taki, że ludzi, którzy zgodzą się wstąpić do Armii Czerwonej i złożą przysięgę, wcielić do wojska sowieckiego. Oficerów i opornych zlikwidować fizycznie. (Sybir lub rozstrzelanie). I tak zrobił dowódca frontu , sowiecki gen. Czernichowski . Zgrupowane oddziały AK rozbrojono.Oficerów podstępnie w trakcie rozmów aresztowano i po pseudo-sądach zlikwidowano. Jedynie mjr."Łupaszka" ze swoim oddziałem uszedł w walkach w suwalskie i augustowskie lasy.
Żołnierze AK wspominając te dni mówią jednoznacznie. Nie chcieliśmy biernie przypatrywać się, że znowu Wilno zabiorą Rosjanie.Danina krwi, którą złożyli polscy żołnierze wileńszczyzny jest ogromna. Okupant nie chciał dbać o groby żołnierskie i je likwidował na cmentarzach przez nowe pochówki. Pamięć o akowcach wśród ludzi jest bardzo żywa. A wypowiedż p. Rodziewicza , żołnierza AK i uczestnika walk o Wilno mówi sama za siebie."Trudno, że nie odebraliśmy Wilna, ale Polacy w Wilnie żyją i żyć będą". Mówi to człowiek, który nie złożył przysięgi sowieckiej armii i przecierpiał w lagrach Sybiru 10 lat. O swoim uwolnieniu mówi:    " w 1955 roku zdechł Stalin, a ja powróciłem do Wilna". Ta wypowiedż wystarcza za wszystko. Polacy w Wilnie i okolicy nadal się czują Polakami i jak twierdzą, Ziemia Wileńska jest polską ziemią bo od setek lat przez nich uprawiana i rozbudowywana. Żmudzki język stworzony dla piśmiennictwa w XIX w. i żmudzka zawiść o prawo Polaków do własnych gospodarstw to jedynie szowinizm. Szowinizm zły, zbrodniczy, czego oznaką są groby polskie na Ponarach, a niszczenie zabytkowych polskich cmentarzy to oznaka ich kultury. Dziwi jedynie bierność władz polskich. Pan minister Sikorski powinien zająć się tymi sprawami , a nie głupotami, jedząc przysmaki w Paryżu. Polacy na Ziemi Wileńskiej godni są opieki polskiego państwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz