piątek, 28 września 2012
Nie słuchaj co mówi lecz patrz kto mówi.
Tak zawsze komentowała wypowiedzi komunistycznej prasy i telewizji moja św. pamięci ciocia Jadzia, sybiraczka i emigrantka . Znając dobrze po sześcioletnim pobycie, wraz z nieletnimi dziećmi , na zesłaniu do Kazachstanu, kłamstwa propagandy sowieckiej, była bardzo krytyczna w ich ocenie wiarygodności. Historia się powtarza w dzisiejszej rzeczywistości. Państwo Tuska, zakłamane i antypolskie, ustami swoich najwyższych urzędników, kłamie. Sam premier w sposób bardzo arogancki, krytykuje wszystkich, którzy śmią zwracać uwagę, na niedowład jego rządu. Nawet grozi, to już przestępstwo ! Z trybuny sejmowej padają słowa kłamliwe. Najwyższe osoby w Polsce urągają narodowi i stekiem bzdur chcą się wykpić od odpowiedzialności.Chciałoby się krzyknąć - Boże Ty widzisz i nie grzmisz ! Ludzie widzą , słuchają i nie reagują ! Należałoby wyjść na ulice i zmieść z ze stanowisk ten chłam urzędujących podłych ludzi. Media wybielają rządzących i starają się przemilczeć fakty i przestępcze postępowania ministrów. Ważniejszy jest ślub Kwaśniewianki i portki Kuby Wojewódzkiego, a nawet torebka Joli niż opluwanie godności rodzin tragedii smoleńskiej. Czyżby tworzona była nowa dynastia zżydziałej Polski. Czy już jesteśmy Bizonią, a język polski, tak bardzo upodlany nowomową, zniknie z naszego życia , a zastąpi go Jidisz i niemiecki. Może do tego nie dojdzie. Polacy zaczynają dostrzegać kłamstwa, te wielkie aferalne i zbrodnicze i te małe, codziennego prania im mózgów przez klakierskie media.Widzimy,że do prawdy trzeba dochodzić walką z całym aparatem ucisku państwowości tuskolandu. Demokracja w Polsce jest tylko z nazwy i coraz częściej wykorzystuje się Policję, Prokuraturę i Sądy do prześladowania niewygodnych dla władzy ludzi. Zemsta Tuska sięga nawet osób bliskich dla jego przeciwników. Za wymyślenie powiedzenia : "Tusku matole, twój rząd obalą kibole", Staruchowicz siedzi bez wyroku już kilka miesięcy, a winę jakoś trudno udowodnić. Za to dręczy się jego dziewczynę i jak przestępcę ciąga w kajdankach po aresztach.Takie to mamy państwo prawa. Taka jest sprawiedliwość "niezależnej" Prokuratury i Sądów w państwie faraona Tuska i jego sitwy. Pamiętajmy i analizujmy :" Nie ważne co mówi lecz patrzmy kto mówi". Banda Tuska kłamie ustami swoich najwyższych urzędników, wspierana przez arogancję i grożby premiera i usłużne media !!!
sobota, 22 września 2012
Wczoraj i dziś.
Mamy wrzesień i wspominamy 1939 rok- najazd wrogów i rozbiór Polski. Po 17 września sowieckie władze wspierane czerwoną (opaski na ramionach) milicją, złożoną z żydowskich nastolatków i komunizujących koniokradów polskich ( Szyszkowski w Łomży), rozpoczęły mordowanie i wywózkę patriotów i ich rodzin.Historycy dotychczas nie mogą ustalić dokładnej liczby zamordowanych Polaków i wywiezionych na Sybir rodzin. Sprawdza się powiedzenie Stalina- "zabicie jednego człowieka to morderstwo, milionów to statystyka." Morderstwo mojego dziadka w więzieniu łomżyńskim i wywózka ciotki wraz z małymi dziećmi , to także sprawka żydowskiej siatki donosicieli i ich patrona Jana Turlejskiego-komunisty.Byli to gorliwi pomocnicy Stalina. To co w 1920 roku , nie udało się sowietom, czyli zajęcie i podporządkowanie Polski systemowi komunistycznemu, starali się gorliwie nadrobić po 17 września 1939r. W Zambrowie według relacji podoficera Ludwika Bukowickiego " przewagę tłumu, który witał czerwonych, byli (stanowili) Żydzi. Toteż w nagrodę otrzymali oni stanowiska i władzę". Podobnie działo się w Łomży, jak zaświadcza rolnik Jan Lipiński : "Przyjęcie zgotowali wkraczającym oddziałom Czerwonej Armii wyłącznie Żydzi, dekorując swoje mieszkania flagami sowieckimi i tłumnie wylegając na ulice miasta. Ludność polska była tym wkroczeniem zaskoczona, a powszechne przygnębienie było wyrazem tego, co czuła w swoich sercach." Przeczuwano , że te demonstracje radości niczego dobrego nie wróżą. Po tygodniu aresztowano w nocy dużo urzędników, których wydali komuniści i żydowska milicja. Po aresztowanych zginął jakikolwiek ślad. W większości byli to uczestnicy wojny 1920 roku. Zemsta Stalina była straszna. Obrazowo opisuje działanie nowej milicji p. Szymborska Eugenia z Łap :" Zorganizowano milicję, składającą się z niepełnoletnich chłopców żydowskich. Ci milicjanci na ulicach miasta bili po twarzach uczniów gimnazjalnych za to że mówili po polsku, zdzierali im czapki z głów, zrywając z nich orzełki....Ludzie ci nie liczyli się z niczym, a znając całą ludność miasta i wiosek okolicznych, podawali wszelkie dane władzom sowieckim o osobach, które były podejrzane lub nie wygodne." Tak zachowywali się Żydzi i komuniści wszędzie na terenach gdzie wkroczyła sowiecka armia. Strach, poniżenie , śmierć i wywózki na "nieludzką ziemię" było sposobem na "nowe życie" w stalinowskim imperium. Ludzie to pamiętali i pamiętają do dziś. Za I-szego sowieta ujawniła się prawdziwa twarz żydo-komuny. Twarz mordercy, kapusia i zdrajcy. Takich to mieliśmy sąsiadów. Dzisiejsze odprawianie magicznych sztuczek nad dobrocią żydostwa i przedstawianie Polaków jako złych, faszyzujących i współpracujących z Niemcami drani, to zwykłe kłamstwo i oszczerstwo, rozpowszechniane przez światowe żydostwo. Ten pasożytniczy naród, zamiast podziękować za uratowanie mu skóry już w wiekach średnich, jątrzy i nasyła na Polskę swoje kolumny oszczerców i manipulatorów. Redaktorzy z ul Czerskiej w Warszawie, to właśnie najgorsza swołocz, mieszająca w głowach polskiemu społeczeństwu. POpłuczyny żydokomuny, cwaniactwo euroentuzjastycznych kosmopolitów, dorwało się do władzy w Polsce i udając światłe elity, śmieje się nad grobami bohaterów i gra dziwną antypolską grę agenturalną. Dostrzega to już duża liczba Polaków i wzbiera gniew i ochota do buntu, przeciwko tej zmanipulowanej serwerami rosyjskimi ( jak udowadniał to zmarły prof . Urbanowicz, matematyk-kryptolog) władzy. Władzy, która w sposób bardzo widoczny nie pozwala na prawidłowość postępowań prokuratorskich w sprawie katastrofy smoleńskiej i kpi się z bólu rodzin ofiar. Co tu jest grane? Czy dzisiejsza Polska , to jedynie interesy sitwy,która szła do władzy z hasełkiem : "kręcenia lodów" ? Czy polski wymiar sprawiedliwości, to jak sam minister Gowin mówi, organ pomagający i wspierający sitwę rządzącą ? Jeżeli tak jest, to jak się teraz często słyszy- trzeba czyścić latarnie i pomyśleć o trybunałach ludowych.
sobota, 15 września 2012
Zbójecki cios-nóż w plecy
17 września 1939 roku to tragedia broniącej się przed nawałą niemiecką Polski. Drugi sąsiad, sowiecka Rosja zdradziecko, łamiąc zawarty 1934 roku układ o nieagresji, bez wypowiedzenia wojny napada na nasz kraj.
Chciałbym przy tej okazji powołać się na opracowania prof. Józefa Szaniawskiego, który w dniu dzisiejszym został pochowany, po upadku w przepaść na Świnicy w Tatrach polskich.. Profesor tak pisał o dniu 17 września.:
" O świcie 17 września 1939 odwieczny wróg napadł na Polskę. Agresja Rosji była skoordynowana z agresją Niemiec, które napadły na nas 1 września..... Już od 1 września trwała współpraca Niemców i Rosjan przeciwko Polsce: sowieckie stacje radiolokacyjne naprowadzały naloty bombowców Luftwaffe na jednostki Wojska Polskiego na wschód od Wisły......
"Pierwsze uderzenie spadło o trzeciej nad ranem na Podwołoczyska, Czortków, Skałę i Husiatyń. Pułk Korpusu Ochrony Pogranicza ( KOP Czortków) był najdalej na wschód wysuniętą placówką obronną Rzeczypospolitej. Nieliczni słabo uzbrojeni polscy żołnierze dowodzeni przez podpułkownika Marcelego Kotarbę podjęli natychmiast pełną determinacji walkę w obronie napadniętej Ojczyzny. Stawili czoło całemu korpusowi sowieckiemu złożonemu z czołgów i kawalerii. Bohaterstwo tych kilkuset żołnierzy ppłk. Kotarby porównywalne jest z bohaterstwem żołnierzy majora Sucharskiego broniących Westerplatte.Jeżeli o Westerplatte napisano tysiące publikacji, książek i filmów, to o żołnierzach KOP Czortków nadal trwa zmowa milczenia. Wojsko Polskie podjęło nierówną walkę z Armią Czerwoną m.in. w obronie Grodna, Wilna, Podola. Bitwy z rosyjskim najeżdżcą stoczono pod Tomaszowem Lubelskim, pod Szackiem i Wytycznem. Lwów i Brześć oblegali wspólnie Rosjanie i Niemcy: Armia Czerwona i Wehrmacht !.......
"Podobnie jak bój o Westerplatte, gdzie padły pierwsze strzały i rozpoczęła się II wojna, tak samo bitwa pod Kockiem stoczona w pażdzierniku 1939 - stała się symbolem i legendą września. To właśnie pod Kockiem był ostatni kawałek wolnej Rzeczypospolitej, broniony przez żołnierzy Wojska Polskiego. Tow właśnie tutaj po rozpaczliwej walce, po wystrzeleniu ostatnich pocisków, po rozbiciu ostatnich polskich dział, dopiero wtedy żołnierze grupy "Polesie" poddali się wrogowi 6 pażdziernika 1939 r......
"Do niewoli sowieckiej dostało się około ćwierć miliona podoficerów, oficerów i generałów Wojska Polskiego.Oprócz nich Rosjanie zagarnęli ponad 120 tysięcy funkcjonariuszy KOP, Policji,straży więziennej, straży leśnej , a także urzędników państwowych, bankowych oraz księży..... Prawdziwą liczbę ofiar zbrodni sowieckiego ludobójstwa po 17 września 1939 kryją moskiewskie archiwa. I właśnie dlatego Rosjanie konsekwentnie odmawiają nam do nich dostępu....
"Obaj ludobójcy - Hitler i Stalin nie żyją. Po Hitlerze nie ma nawet śladu. Natomiast monumentalny sarkofag-grób Stalina znajduje się w najbardziej honorowym i prestiżowym miejscu Rosji - pod murem Kremla na Placu Czerwonym w Moskwie.Tysiące Rosjan , oddają codziennie krwawemu tyranowi cześć i składają kwiaty na jego grobie...po ujawnieniu jego zbrodni! Hołd Stalinowi oddawał też wielokrotnie już XXI wieku Władimir Putin - prezydent, premier i generał KGB w jednej osobie. To powinno nie tylko Polakom dawać wiele do myślenia. W szczególności prezydent Komorowski i premier Tusk, którzy od 10 kwietnia 2010 szermują intensywnie osławionym pojęciem "pojednania z Rosją". Pojednanie jest rzeczą dobrą i pożyteczną, ale pojednanie nie może być celem samym w sobie. Celem samym w sobie jest bezpieczeństwo i polska racja stanu"....
Tyle i aż tyle prof. Józef Szaniawski o zdradzieckim ciosie nożem w plecy 17 września 1939 roku. Historia nie znosi próżni i toczy się dalej. Pamiętajmy o tamtych bohaterach i patrzmy na ręce dzisiejszej władzy karłów politycznych.
Chciałbym przy tej okazji powołać się na opracowania prof. Józefa Szaniawskiego, który w dniu dzisiejszym został pochowany, po upadku w przepaść na Świnicy w Tatrach polskich.. Profesor tak pisał o dniu 17 września.:
" O świcie 17 września 1939 odwieczny wróg napadł na Polskę. Agresja Rosji była skoordynowana z agresją Niemiec, które napadły na nas 1 września..... Już od 1 września trwała współpraca Niemców i Rosjan przeciwko Polsce: sowieckie stacje radiolokacyjne naprowadzały naloty bombowców Luftwaffe na jednostki Wojska Polskiego na wschód od Wisły......
"Pierwsze uderzenie spadło o trzeciej nad ranem na Podwołoczyska, Czortków, Skałę i Husiatyń. Pułk Korpusu Ochrony Pogranicza ( KOP Czortków) był najdalej na wschód wysuniętą placówką obronną Rzeczypospolitej. Nieliczni słabo uzbrojeni polscy żołnierze dowodzeni przez podpułkownika Marcelego Kotarbę podjęli natychmiast pełną determinacji walkę w obronie napadniętej Ojczyzny. Stawili czoło całemu korpusowi sowieckiemu złożonemu z czołgów i kawalerii. Bohaterstwo tych kilkuset żołnierzy ppłk. Kotarby porównywalne jest z bohaterstwem żołnierzy majora Sucharskiego broniących Westerplatte.Jeżeli o Westerplatte napisano tysiące publikacji, książek i filmów, to o żołnierzach KOP Czortków nadal trwa zmowa milczenia. Wojsko Polskie podjęło nierówną walkę z Armią Czerwoną m.in. w obronie Grodna, Wilna, Podola. Bitwy z rosyjskim najeżdżcą stoczono pod Tomaszowem Lubelskim, pod Szackiem i Wytycznem. Lwów i Brześć oblegali wspólnie Rosjanie i Niemcy: Armia Czerwona i Wehrmacht !.......
"Podobnie jak bój o Westerplatte, gdzie padły pierwsze strzały i rozpoczęła się II wojna, tak samo bitwa pod Kockiem stoczona w pażdzierniku 1939 - stała się symbolem i legendą września. To właśnie pod Kockiem był ostatni kawałek wolnej Rzeczypospolitej, broniony przez żołnierzy Wojska Polskiego. Tow właśnie tutaj po rozpaczliwej walce, po wystrzeleniu ostatnich pocisków, po rozbiciu ostatnich polskich dział, dopiero wtedy żołnierze grupy "Polesie" poddali się wrogowi 6 pażdziernika 1939 r......
"Do niewoli sowieckiej dostało się około ćwierć miliona podoficerów, oficerów i generałów Wojska Polskiego.Oprócz nich Rosjanie zagarnęli ponad 120 tysięcy funkcjonariuszy KOP, Policji,straży więziennej, straży leśnej , a także urzędników państwowych, bankowych oraz księży..... Prawdziwą liczbę ofiar zbrodni sowieckiego ludobójstwa po 17 września 1939 kryją moskiewskie archiwa. I właśnie dlatego Rosjanie konsekwentnie odmawiają nam do nich dostępu....
"Obaj ludobójcy - Hitler i Stalin nie żyją. Po Hitlerze nie ma nawet śladu. Natomiast monumentalny sarkofag-grób Stalina znajduje się w najbardziej honorowym i prestiżowym miejscu Rosji - pod murem Kremla na Placu Czerwonym w Moskwie.Tysiące Rosjan , oddają codziennie krwawemu tyranowi cześć i składają kwiaty na jego grobie...po ujawnieniu jego zbrodni! Hołd Stalinowi oddawał też wielokrotnie już XXI wieku Władimir Putin - prezydent, premier i generał KGB w jednej osobie. To powinno nie tylko Polakom dawać wiele do myślenia. W szczególności prezydent Komorowski i premier Tusk, którzy od 10 kwietnia 2010 szermują intensywnie osławionym pojęciem "pojednania z Rosją". Pojednanie jest rzeczą dobrą i pożyteczną, ale pojednanie nie może być celem samym w sobie. Celem samym w sobie jest bezpieczeństwo i polska racja stanu"....
Tyle i aż tyle prof. Józef Szaniawski o zdradzieckim ciosie nożem w plecy 17 września 1939 roku. Historia nie znosi próżni i toczy się dalej. Pamiętajmy o tamtych bohaterach i patrzmy na ręce dzisiejszej władzy karłów politycznych.
wtorek, 11 września 2012
11 września-Dzień tragiczny.
11 września jest Dniem tragedii narodowej nie tylko narodu amerykańskiego. Atak na Dwie Wieże w Nowym Jorku pamięta USA i cały świat. Był to olbrzymi dramat. Świat od tej daty 11.IX.2001 rok stał się innym światem.Światem terroru i brakiem szacunku dla życia niewinnych ludzi. Światem podziałów, które nie maleją. Wprost odwrotnie poszerzają się. Dzielą narody i społeczeństwa, a spokój jest pojęciem zapomnianym .
My Polacy dzień 11 września pamiętamy już od 1932 roku. Jest dzień śmierci bohaterskich pilotów : Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury.
Franciszek Żwirko były żołnierz I wojny światowej w armii rosyjskiej, absolwent Szkoły Pilotów w Bydgoszczy i Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu, instruktor lotniczy. Był pierwszym pilotem, który odbył nocny lot nad Polską. Póżniej z kpt.Władysławem Popielem zajął drugą lokatę w klasyfikacji międzynarodowego Lotu Małej Entanty i Polski.
W 1929 roku Żwirko mianowano oficerem łącznikowym w Akademickim Aeroklubie Warszawskim. Poznał tam Stanisława Wigurę-studenta wówczas, konstruktora, który wspólnie ze Stanisławem Rogalskim i Jerzym Drzewieckim zbudowali pierwszy RWD-1. Znajomość pilota z konstruktorem zamieniła się w przyjażń. Energiczny, pracowity i żywiołowy Żwirko, szybko znalazł wspólny język ze spokojnym, małomównym Wigurą.
W 1930 roku Żwirko i Wigura wystartowali w międzynarodowych zawodach samolotów turystycznych Challenge, gdzie przerwali start ze względu na awarię silnika. W tym samym roku zwyciężyli w II Locie Południowo-Zachodniej Polski, w III Krajowym Konkursie Awionetek i IV Krajowym Konkursie Samolotów Turystycznych. W 1931 roku Żwirko został szefem eskadry ćwiczeń pilotażu w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. Wigura wraz z Rogalskim i Drzewieckim skonstruowali nowy RWD z nr. 6. Model ten powstał z myślą o Challenge 1932 roku. Zawody odbyły się w dniach 20-28 sierpnia. Żwirko i Wigura pokonali trasę z Berlina przez Polskę, Czechosłowację, Austrię, Jugosławię, Włochy, Szwajcarię,Francję, Holandię, Danię i Szwecję z metą w Berlinie.Polacy odnieśli w zawodach zwycięstwo, pokonując typowanych na faworytów Niemców. Na pamiątkę sukcesu Żwirki i Wigury 28 sierpnia jest Świętem Lotnictwa Polskiego.
Kilkanaście dni po zwycięstwie 11 września 1932 r. obaj pilot i konstruktor polecieli z Warszawy na spotkanie z czeskimi pilotami i meeting lotniczy. W rejonie Cieszyna huraganowy wiatr zniszczył samolot i pozbawił życia śmiałków. Tak o ostatnich chwilach ojca pisał syn Żwirki, Henryk w książce "Polskie Skrzydła", na podstawie opowiadań mieszkańców osady Cierlicka.: "Nagle oderwało się skrzydło, ucichł silnik i z nieba posypały drobne, srebrzyste płatki.Szczątki samolotu uderzyły o dwa wyniosłe świerki na skraju zagajnika....Na ziemi szczątki samolotu, obok, na leśnej ścieżce, leżało ciało człowieka. Był martwy, zmasakrowany. Szukali drugiego. Leżał kilkanaście metrów dalej. Z wiatrówki wysunęły się dokumenty- to Żwirko "....
Cała Polska okryła się żałobą. W Cierlicku powstał Dom Żwirki i Wigury, którego częścią jest Sala Historii Lotnictwa.
Takie są skojarzenia z datą 11 września. Datą tragiczną, ale wiele mówiąca nam potomnym. Mieliśmy Wolną Polskę i ludzi w niej mądrych , odważnych i potrafiących dla niej pracować i zwyciężać.Musimy odbudować znów tą elitę. Czas skończyć z panoszeniem się różowych popłuczyn żydo-komuny.
My Polacy dzień 11 września pamiętamy już od 1932 roku. Jest dzień śmierci bohaterskich pilotów : Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury.
Franciszek Żwirko były żołnierz I wojny światowej w armii rosyjskiej, absolwent Szkoły Pilotów w Bydgoszczy i Wyższej Szkoły Pilotów w Grudziądzu, instruktor lotniczy. Był pierwszym pilotem, który odbył nocny lot nad Polską. Póżniej z kpt.Władysławem Popielem zajął drugą lokatę w klasyfikacji międzynarodowego Lotu Małej Entanty i Polski.
W 1929 roku Żwirko mianowano oficerem łącznikowym w Akademickim Aeroklubie Warszawskim. Poznał tam Stanisława Wigurę-studenta wówczas, konstruktora, który wspólnie ze Stanisławem Rogalskim i Jerzym Drzewieckim zbudowali pierwszy RWD-1. Znajomość pilota z konstruktorem zamieniła się w przyjażń. Energiczny, pracowity i żywiołowy Żwirko, szybko znalazł wspólny język ze spokojnym, małomównym Wigurą.
W 1930 roku Żwirko i Wigura wystartowali w międzynarodowych zawodach samolotów turystycznych Challenge, gdzie przerwali start ze względu na awarię silnika. W tym samym roku zwyciężyli w II Locie Południowo-Zachodniej Polski, w III Krajowym Konkursie Awionetek i IV Krajowym Konkursie Samolotów Turystycznych. W 1931 roku Żwirko został szefem eskadry ćwiczeń pilotażu w Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. Wigura wraz z Rogalskim i Drzewieckim skonstruowali nowy RWD z nr. 6. Model ten powstał z myślą o Challenge 1932 roku. Zawody odbyły się w dniach 20-28 sierpnia. Żwirko i Wigura pokonali trasę z Berlina przez Polskę, Czechosłowację, Austrię, Jugosławię, Włochy, Szwajcarię,Francję, Holandię, Danię i Szwecję z metą w Berlinie.Polacy odnieśli w zawodach zwycięstwo, pokonując typowanych na faworytów Niemców. Na pamiątkę sukcesu Żwirki i Wigury 28 sierpnia jest Świętem Lotnictwa Polskiego.
Kilkanaście dni po zwycięstwie 11 września 1932 r. obaj pilot i konstruktor polecieli z Warszawy na spotkanie z czeskimi pilotami i meeting lotniczy. W rejonie Cieszyna huraganowy wiatr zniszczył samolot i pozbawił życia śmiałków. Tak o ostatnich chwilach ojca pisał syn Żwirki, Henryk w książce "Polskie Skrzydła", na podstawie opowiadań mieszkańców osady Cierlicka.: "Nagle oderwało się skrzydło, ucichł silnik i z nieba posypały drobne, srebrzyste płatki.Szczątki samolotu uderzyły o dwa wyniosłe świerki na skraju zagajnika....Na ziemi szczątki samolotu, obok, na leśnej ścieżce, leżało ciało człowieka. Był martwy, zmasakrowany. Szukali drugiego. Leżał kilkanaście metrów dalej. Z wiatrówki wysunęły się dokumenty- to Żwirko "....
Cała Polska okryła się żałobą. W Cierlicku powstał Dom Żwirki i Wigury, którego częścią jest Sala Historii Lotnictwa.
Takie są skojarzenia z datą 11 września. Datą tragiczną, ale wiele mówiąca nam potomnym. Mieliśmy Wolną Polskę i ludzi w niej mądrych , odważnych i potrafiących dla niej pracować i zwyciężać.Musimy odbudować znów tą elitę. Czas skończyć z panoszeniem się różowych popłuczyn żydo-komuny.
poniedziałek, 10 września 2012
Dziwny świat i dziwni ludzie.
Uczestniczyłem wczoraj w uroczystościach nadania wyższych stopni oficerskich bohaterskim obrońcom Wizny 1939 r. Kapitan Raginis został awansowany do stopnia majora, zaś porucznik Brykalski do stopnia kapitana. Wszystko wydawało się normalne. Byli dostojnicy państwowi z wojewodą i marszałkiem sejmiku. Był poseł Kołakowski i senator Paszkowski.Był v-ce minister gen. Skrzypczak. Mszę polową odprawił biskup łomżyński, sufragan Bronakowski. Przemówienia okolicznościowe i kazanie ks. biskupa były patriotyczne i wychwalające bohaterstwo awansowanych oficerów i ich przykład dla potomnych. Gorzej było z potomnymi. Polaczkowie z Wizny na czele z wójtem Sokołowskim uroczystość olali. To ludzie z nowego pokolenia cwaniactwa Polaczków. Gdy okupanci wybili i wyniszczyli elity polskiego społeczeństwa, a Polska na ponad pół wieku trafiła pod bat sowiecki. Wykształtował się wtedy nowy model człowieka- homo sovieticus. To osobnik , który jest bardzo dziwną postacią. Opyla najlepiej kazionne, jest potulny w stosunku do władzy i chamską intuicją wie komu dać w kieszeń , a komu w mordę. Gdy Polacy dzięki I-szej "Solidarności", wybili się na niepodległość, ta właśnie grupa zniewolonych cwaniaków idąc w układy z komuną przejęła władzę. Trudno jest mówić o postępkach tej władzy, kiedy przeciętny Polaczek cwaniaczek, nie widzi dla niej alternatywy. Chociaż widzi i wychodzi to w badaniach opinii publicznej, że Tusk jest największym kłamcą wśród polityków, a Kaczyński największym patriotą.Czy więc Polacy są głupi. Nie Polacy nie podnieśli się jeszcze po traumie XX wieku i nie wytworzyli nowych elit. Dyzmowie jeszcze długo będą grali pierwszoplanowe role w polityce polskiego państwa. Gdy się na to nałoży jeszcze klakierska służebna prasa i telewizja, to mamy to co mamy. Cwaniak-Polaczek stosuje zasadę, że wszyscy są świnie i oszuści i najlepiej działać tak aby samemu jak najwięcej ułapać.Tego rodzaje myślenie dawno już cechowało zniewolone społeczeństwo. Jednak kradnący na stacji PKP, kierowca, materiały budowlane lub opał( węgiel, koks) i sprzedający za pół ceny "żydowi" (tak nazywano kupców kradzionego towaru), wiedział, że okrada obce mu państwo, a towar zostaje w Polsce i coś się z niego buduje.Rosły więc na wsiach budynku i fortunki spedytorów i kierowców masówek. Społeczeństwo rosło w zakłamaniu i wrogości. Uczyło się egoizmu, każąc wypatrywać , co się da zagarnąć pod siebie. Wizja ogólna, dobra wspólnego jakim jest Polska, była i jest dla tych Polaczków niezrozumiała i obca. Te działające do dziś elementy składają się na wizję , że gdy będzie rządził Tusk ze swoją ekipą, to będzie jak jest i nie będzie gorzej. Afery, które zamiast od Tuska odstręczać, zachęcają Polaczków, by silniej zwierać wokół niego szeregi. A wykazywanie przez opozycję jego wad i błędów jest czymś brzydkim. Starczy chyba tych wywodów. Powracając zaś do uroczystości w Strękowej Górze i pokazów grup rekonstrukcji historycznej, to wszystko było cacy i ładne. Żołnierze polscy i niemieccy, tankietki i śliczne konie i ułani. Ale nie potrzebna była zaaranżowana szarża polskiego kawalerzysty na czołg niemiecki. Czy nadal chcemy młodym przekazywać zakłamaną wersję Wajdy z filmu "Lotna". Jedno jest niezmienne, świat dziwnych ludzi. Świat kłamstwa i obłudy. Nie możemy żyć w/g zasady jakoś to będzie.Czas zmieniać świat na lepsze i mniej zakłamane życie Polaków w Polsce, naszej Ojczyżnie.
poniedziałek, 3 września 2012
Wojna- 73 lata pamięci
73 lata temu ziemie polskie ogarnęła wojna. Wojna totalna i śmiertelna dla narodu polskiego. Wojna, która była przedstawiana przez Niemców i Rosjan, jako spacerek najeżdżców przez tereny polskie. Obaj wrogowie, a potem i usłużna propaganda PRL-u, przedstawiała polskich żołnierzy, negatywnie,a dowództwo obarczała głupotą i nieudolnością w prowadzeniu walk obronnych. Słynny atak kawalerii polskiej na czołgi niemieckie, to chwyt propagandówki ludzi wysługujących się sowietom i woda na młyn dla Niemców. Inaczej było w rzeczywistości. Polski żołnierz , choć stał przed wiele silniejszymi wrogami, walczył. Walczył mężnie i mądrze. Sami Niemcy dają w swoich wspomnieniach opis tej walki. "Polacy otworzyli ciężki ogień z karabinów maszynowych.....Żołądek podszedł mi do gardła - wspomina 1 września pułkownik Hans von Luck. - Pociski trafiły znajdującego się obok mnie szeregowego Uhla. Od razu padł trupem. Teraz naprawdę zaczęliśmy się bać.... Podziwialiśmy naszych przeciwników za ich narodową dumę i poświęcenie. Zasłużyli na nasz szacunek.". Dnia 2 września tak wspomina młody wówcza oficer Richard von Weizsacker ( przyszły prezydent Niemiec):"Doszło do starcia z polskimi oddziałami na nasypie kolejowym w Klonowie w Borach Tucholskich. Jako pierwszy wśród oficerów poległ mój ukochany brat Heinrich. Przez całą noc czuwałem przy jego ciele, a nad ranem pochowaliśmy go wraz z innymi poległymi na skraju lasu. Moje życie już nigdy nie było takie jak przed wojną." W pierwszych dniach wojny Polacy stawiali na swoich nadgranicznych pozycjach niezwykle zacięty opór. Czekali na ofensywę na Zachodzie- obiecaną przez aliantów. Walczyli do ostatniego naboju. Gdy ich zabrakło szli do ataku na bagnety.Słynna obrona Wizny i śmierć bohaterskiego kpt. Raginisa , niech nie przyćmi walk pod Andrzejewem.Łomżyńska 18 Dywizja Piechoty w boju tm przestała faktycznie istnieć. Musimy tu przypomnieć jej dowódcę gen. Czesława Młota -Fijałkowskiego.Urodzony w Okalewie k/Skierniewic z ojca Adolfa i mamy Marii z Ostrowskich od najmłodszych lat już w trakcie studiów w Belgii związał się z organizacjami strzeleckimi. Uczestnik walk legionowych w 1 i 5 pułku legionów. Internowany po odmowie przysięgi , przez Niemców w Beniaminiowie. Uczestnik walk 1920 roku. Mianowany w 1929 roku w styczniu na dowódcę 18 DP w Łomży, W 1939 roku 23 marca mianowany przez marszałka Rydza- Śmigłego dowódcą Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew". Po klęsce 18 DP pod Andrzejewem przekazał, jak człowiek honoru dowództwo gen, Podhorskiemu. Mówił o tem sam do mjr. Liberty : "Wydaję rozkaz dla 18 DP, aby szła na wschód, ale rozkazy nie doszły i dywizja poszła na południe i skończyła się pod Andrzejewem. W rezultacie udaje mi się połączyć obie brygady, nad którymi oddaję dowództwo gen. Podhorskiemu, gdyż moja rola skończyła się jako dowódcy grupy operacyjnej, a nie chciałem, aby było 6 kucharzy." Od 12 września d 5 pażdziernika pozostawał w sztabie gen Podhorskiego. 5 pażdziernika dostał się do niewoli po bitwie pod Kockiem i pozostał w niej do śmierci 17 kwietnia 1944 roku w Oflagu Murnau am Staffelsee. Takich mieliśmy ludzi honoru na stanowiskach dowódczych.
"Walka była ciężka i zacięta- pisze z kolei Eugen Hadomowsky o słynnej bitwie pod Wizną, w której kapitan Władysław Raginis na czele garstki żołnierzy do 10 września powstrzymywał pancerne wojska Heinza Guderiana- załoga polskich bunkrów broniła się z zaciętą wściekłością. Obrońcy padli dopiero po walce wręcz i znależli obok blokhauzów skromny żołnierski grób, znaczony drewnianym krzyżem i polskim hełmem. Trzeci blokhauz bronił się tak długo i zacięcie, aż granat szybkostrzelnej armaty trafił w strzelnicę i eksplodował wewnątrz ze straszliwą siłą. W blokhauzie zapaliła się słoma, ogień poszerzył się gwałtownie. Gdy weszliśmy, dzielny obrońca leżał w poprzek drzwi pancernych jak czarna zwęglona bryła". Tak śmierć Raginisa opisuje korespondent wojenny armii niemieckiej.
Pamiętajmy o tym ,że żołnierz niemiecki to także morderca cywilów, jeńców i dzieci. To także maruder okradający Pałac Biskupów Łomżyńskich i podpalacz polskich wsi.Mniej było rycerskości, więcej posłuchu rozkazowi Hitlera o mordowaniu narodu polskiego.Dzisiaj po 73 latach od tych krwawych dni,dziwić może jedynie mieszkańców skrwawionej Ziemi Łomżyńskiej, całkowita obojętność władz miasta . Nie odbyły się uroczystości upamiętniające wysiłek obronny żołnierza naszej ziemi.Gdy zabrakło inicjatyw społecznych, zaginął zwyczaj marszu śladami walk 18 DP od Nowogrodu po Andrzejewo.Czyżby zadufana w sobie POlszewia i SLD-owski prezydent miasta nie chcieli pamiętać o bohaterach. Bardzo to żle wróży podtrzymywaniu pamięci i wychowaniu patriotycznym młodych Polaków.
"Walka była ciężka i zacięta- pisze z kolei Eugen Hadomowsky o słynnej bitwie pod Wizną, w której kapitan Władysław Raginis na czele garstki żołnierzy do 10 września powstrzymywał pancerne wojska Heinza Guderiana- załoga polskich bunkrów broniła się z zaciętą wściekłością. Obrońcy padli dopiero po walce wręcz i znależli obok blokhauzów skromny żołnierski grób, znaczony drewnianym krzyżem i polskim hełmem. Trzeci blokhauz bronił się tak długo i zacięcie, aż granat szybkostrzelnej armaty trafił w strzelnicę i eksplodował wewnątrz ze straszliwą siłą. W blokhauzie zapaliła się słoma, ogień poszerzył się gwałtownie. Gdy weszliśmy, dzielny obrońca leżał w poprzek drzwi pancernych jak czarna zwęglona bryła". Tak śmierć Raginisa opisuje korespondent wojenny armii niemieckiej.
Pamiętajmy o tym ,że żołnierz niemiecki to także morderca cywilów, jeńców i dzieci. To także maruder okradający Pałac Biskupów Łomżyńskich i podpalacz polskich wsi.Mniej było rycerskości, więcej posłuchu rozkazowi Hitlera o mordowaniu narodu polskiego.Dzisiaj po 73 latach od tych krwawych dni,dziwić może jedynie mieszkańców skrwawionej Ziemi Łomżyńskiej, całkowita obojętność władz miasta . Nie odbyły się uroczystości upamiętniające wysiłek obronny żołnierza naszej ziemi.Gdy zabrakło inicjatyw społecznych, zaginął zwyczaj marszu śladami walk 18 DP od Nowogrodu po Andrzejewo.Czyżby zadufana w sobie POlszewia i SLD-owski prezydent miasta nie chcieli pamiętać o bohaterach. Bardzo to żle wróży podtrzymywaniu pamięci i wychowaniu patriotycznym młodych Polaków.
sobota, 1 września 2012
"Zemsta, zemsta na wroga....
.. z Bogiem czy mimo Boga". " Gdyby Spartanie odżyli przed wami , Polacy, pochyliliby czoła"- tak powiedział Bryan dokumentalista amerykański, reporter wojny 1939r. w oblężonej Warszawie. Czy my Polacy możemy dalej znosić kłamstwo i zakłamanie historyczne narzucone nam przez historię rodziny Michnika i im podobnych? Dlaczego napisałem słowa Mickiewicza z Dziadów? Każdy normalny Polak je rozumie, poza p. Tuskiem - premierem. Wszystko wolno dawnemu KLD. Hulaj dusza bez kontusza. Ale dlaczego, mafia skonstruowana przez przeciwników polskości i wyrażnie mówiąca słowami swojego wodzósia : "polskość to nienormalność", jest tak mocno popierana przez społeczeństwo.Ludzie są coraz bardziej upodlani, a nadal POlszewikom "rośnie".Wiara w możliwość kręcenia lodów, lub inaczej mówiąc w/g doradcy i byłego premiera JK. Bieleckiego- "pierwszy milion trzeba ukraść", jest normalnością. Co to znaczy? Mamy mafijne, oligarchiczne państewko jegotuskowości. Ciekawe, kto tu jest "słupem"? Kto niszczy polską inicjatywę? Kto robi z naszego kraju post-kolonię? Czy naród jest tego świadom? Czy po prostu jest już tylko narodek, zdolny do oglądania igrzysk, bezwolny i otumaniony przez klakierskie media. Pajacowanie chłopczyka w spodenkach piłkarza, mnie osobiście nie odpowiada. Czas powiedzieć nie !!! Polacy cierpliwi , ale i mściwi ! Czas rozliczeń bardzo bliski.
Subskrybuj:
Posty (Atom)