Grudzień 1970 roku to nie tylko "czarny czwartek"- 17-ego, kiedy to wojsko i milicja zabiła najwięcej ludzi, protestujących i strajkujących.Zarzewia buntu robotniczego na polskim Wybrzeżu jak i w innych okręgach polskich, tliły się przez lata końcówki rządów Gomułki.Nawrót ekipy "Wiesława" do twardego kursu komunistycznego gospodarowania i wewnętrzne walki frakcji, doprowadziły gospodarkę Polski Ludowej na krawędż przepaści. Iskrą wybuchową była tzw. "Zmiana cen detalicznych szeregu artykułów rynkowych", ogłoszona w "Trybunie Ludu" w dniu 13 grudnia 1970 r. Pomimo odbytych przez partię zebrań i przygotowań agitacyjnych, robotnicy stoczni im. Lenina w Gdańsku już o 7 rano14 grudnia w poniedziałek podjęli działania strajkowe. Wysoka podwyżka na artykułu pierwszej potrzeby, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, doprowadziła do strajków i manifestacji. Po prostu ludzie nie wytrzymali.Pojawiło się też hasło na transparentach buntujących się i maszerujących pod komitety partyjne i siedziby władz : "Głodny robotnik to nie chuligan". Strajk rozlał się na całe Wybrzeże. W Gdyni na czele Komitetu Strajkowego stanął młody 21 letni Edmund Hulsz z "Dalmoru". Doprowadzono tam do ustaleń i podpisania protokółu porozumiewawczego. Zawarte w nim uzgodnienia były jednoznacznie ekonomiczne, ale już na końcu protokółu pojawił się dopisany własnoręcznie przez Hulsza punkt 9 o brzmieniu :"Pracownicy na nowo wybierają nowe władze związków zawodowych". Był także dopisek w pkt 1 a :"Wszyscy rano w czwartek 17 XII 70 zbierają się tu ponownie dla dalszego trwania strajku. W godzinach rannych".
Czy po przemówieniu Kociołka o powrocie do pracy, komuniści widząc zdecydowanie robotników po zajęciach i spaleniu komitetów partii, chcieli zemsty ? Czy też podzielona władza i wyprowadzone wojsko, zadziałały samowolnie, tego do dziś nikt nie wyjaśnił. Faktem jest jedno. Rankiem 17 grudnia powracający do pracy robotnicy, zostali bez ostrzeżeń zaatakowani przez zbrojne oddziały WP. Jak widac wyprowadzone na ulice czołgi i samochody pancerne i śmierc wielu robotników nie otrzeżwiła komunistów. Chcieli krwi i bezwzględnego zduszenia rodzącej się wolności. Pomimo, że już uprzednio, po zajściach zatrzymano ponad 500 osób, które zostały oskarżone o spalenie 16 pojazdów MO i 3 WP a 134 osoby o grabież mienia i podpalenia budynków publicznych, komuniści łaknęli krwi.W nocy do prowadzących rozmowy komitetu strajkowego wtargnęła MO i po skuciu członków komitetu wyprowadzano parami przez szereg , ubranych na czarno milicjantów, którzy dokładnie pałowali zatrzymanych. Potem odwieziono ich do więzienia w Wejherowie.Tak rozprawiono się w Gdyni z Komitetem Strajkowym. Uprzednio prowadzący rozmowy przewodniczący MRN Gdynia Mariański uciekł do sztabu Marynarki Wojennej. Aresztowania i zachowania WP i MO miały znamiona prowokacji. Kociołek do końca twierdził, że nie on podejmował decyzje o strzelaniu i użyciu siły czołgów, samochodów opancerzonych i broni maszynowej przeciwko robotnikom.Pomimo blokady informacyjnej , coraz więcej osób dowiadywało się o tragicznych wypadkach na Wybrzeży. Bo do zamieszek, walk i podpaleń doszło w miastach: Szczecinie i Elblągu. Próby organizowania manifestacji i strajków odbyły się w Krakowie i Wrocławiu . Ulotki dotarły nawet na Górny Śląsk w powracających składach węglarek z Wybrzeża.Sam takie ulotki widziałem i czytałem. Mówiły o krwawym zajściu w Trójmieście.Bezpieka pilnowała i zbierała je dokładnie, przesłuchując czytających. Najwięcej rozrzucono w Warszawie. Bezpieka zebrała w Śródmieściu ponad 500 szt.Rozrzucano je w Domach Towarowych "Centrum" i budynku nr.13 przy ul. Hibnera.Walczące o władze kliki komunistyczne, wykorzystały tragiczne wydarzenia do obalenia Gomułki. Bandyci z MO i WP , którzy kierowali tymi morderstwami nigdy nie zostali ukarani. Wojsko użyte na taką skalę : w Trójmieście 13 tys. w Szczecinie 12 tys, na całym Wybrzeżu 27 tys. oraz 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 2100 samochodów. Zaangażowano 108 samolotów i śmigłowców, a także 59 jednostek pływających. Sprowokowana wojna z robotnikiem była kosztowna i krwawa. Doprowadziła do władzy Gierka i jego sitwę, a słynne hasło manipulacyjne :"Pomożecie" jest znane w całej Polsce.Trzeba tu wspomniec, że na mapie protestów grudniowych 1970 roku , znalazły się i zakłady Białegostoku. 18 grudnia zastrajkowała Białostocka Fabryka Przyrządów i Uchwytów, a nazajutrz Fabryka Szkła Gospodarczego, Zakłady "Madro" i Zakłady Naprawy Wagonów Kolejowych. Próby strajków rozbiła MO.
19 grudnia milicja rozbiła zgromadzenia w Bydgoszczy i Chorzowie. Rozbito także próby strajków w Krakowie, Malborku,Oświęcimiu, Pucku, Warszawie, Władysławowie i Wrocławiu..
18 grudnia padły ostatnie strzały na Wybrzeżu. W/g oficjalnych (zaniżonych) danych śmierc poniosło 45 osób, a rannych zostało 1165 osób w tym 531 funkcjonariuszy MO i ORMO i 70 żołnierzy WP. Spalono 19 obiektów, w tym KW PZPR w Gdańsku i Szczecinie. Uszkodzeniu uległo 51 czołgów, 71 transporterów i 7 samochodów wojskowych.Zniszczono również 51 samochodów MO i 47 prywatnych.
Taka to była próba generalna Jaruzelskiego i jego czerwonych generałów przed wojną z narodem.
W dzisiejszą 45 rocznicę tamtych tragicznych zajśc w umysły i serca narodu, powinny zapaśc mądre, odważne słowa Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Potępiając i wyrażnie wskazując sprawców tego krwawego mordu, potępił też władze tzw. III RP. Władze te podały ręce morderczym, komunistycznym generałom i nazywając ich"ludżmi honoru", nie tylko nie ukarały zbrodniarzy, ale podzieliły się z nimi władzą.
Brawo Panie Prezydencie !!! Twoje słowa prawdy były Polakom potrzebne. One pozwalają pamiętac i oceniac ludzi, którzy manipulując i ukrywając prawdę, chcą nadal rządzic Polską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz