Od pierwszych tygodni okupacji Niemcy, ze szczególną bezwzględnością,mordowali polską inteligencję. Chcieli pozbawić Polaków elit. Stosowali różne podstępy. Przykładowo profesorów uczelni krakowskich aresztowali i wywieżli do obozów koncentracyjnych. We Lwowie po prostu wymordowali !!!
Wiosną i latem 1940 r. we wszystkich dystryktach GG Niemcy przeprowadzili nadzwyczajną akcję pacyfikacyjną ( niem. Ausserordentliche Befriedungsaktion). Polegała ona na aresztowaniu i eksterminacji około 6,500 osób ludzi z polskiej inteligencji - uznanych za zdolnych do stawiania oporu ??!! Już na jesieni 1939 roku Niemcy dokonywali zbiorowych mordów wśród ludzi zasłużonych dla państwa polskiego - działaczy politycznych, naukowców, księży, oraz kombatantów organizacji niepodległościowych ( np. podwarszawskie Palmiry -1.700 osób; na Pomorzu zbiorowa egzekucja w Piaśnicy - kilkanaście tysięcy osób). Ofiar większych, czy mniejszych zbrodni przybywało z dnia, na dzień.
Władze niemieckie dbały o odpowiednie wywyższanie Niemców. Wszyscy Niemcy stanowili "rasę panów" ( Herrenvolk). W GG tworzono specjalne, niemieckie dzielnice mieszkaniowe, parki, kawiarnie i środki transportu opatrzone napisem -Nur fur Deutsche - tylko dla Niemców. Polacy byli zobowiązani do schodzenia z drogi i czapkowania Niemcom, na ulicach. 31 pażdziernika 1939 r. Hans Frank - generalny gubernator wydał rozporządzenie, które wprowadzało karanie śmiercią za każdy przejaw nieposłuszeństwa, lub niewłaściwy stosunek do jakiegokolwiek Niemca. Dawało to "rasie panów" poczucie wyższości. Czuli się panami życia i śmierci podbitej ludności polskiej. Stosowali odpowiedzialność zbiorową. Przeprowadzali pacyfikację polskich wsi i osiedli. Nasiliło się to po ich sukcesach na frontach wojny ?? !! Setki wsi zostało spalonych, a ponad siedemdziesiąt Niemcy zniszczyli całkowicie - wybijając ludność ( w tym dzieci), paląc zabudowania i rabując majątek pomordowanych !!! Na przykład w Michnowie na Kielecczyżnie Niemcy zamordowali 200 mieszkańców, w tym 48 dzieci, w miejscowości Krasowo-Cząstki na Podlasiu - 250 osób w tym 97 dzieci, w miejscowości Szczecyn na Lubelszczyżnie - 380 osób, w tym 71 dzieci. Takie przykłady można mnożyć. Chcę tu również podać rodzinną wieś ojca Wnory - Wandy gdzie zamordowano 28 osób , w tym dzieci - Wnorowski Wojciech - 1 miesiąc życia, Wnorowska Jadwiga - 11 miesięcy życia, Wnorowska Krystyna - 3 lata, Wnorowski Witold - 7 lat, Wnorowska Aleksandra - dziecko i 14 letni Klewiszewski Stanisław z Piszczat ( przybyły na pomoc przy żniwach). Stosunkowo mała liczba osób była podyktowana ostrożnością mieszkańców po innych pacyfikacjach w okolicy. Podobnie jak w innych tego typu przypadkach mienie zostało zrabowane, a zabudowania spalone !!
Tak mordercza metoda postępowania Niemców wobec Polaków miała zastraszyć naród. Odniosła wręcz odwrotny skutek, który szybko odczuli okupanci. We Francji władze kooperujące z Niemcami straszyły ludzi ruchu oporu , polonizacją represji wobec ludności ??!!
Do dzisiaj najważniejszym symbolem ludobójstwa na ziemiach polskich pozostaje sieć niemieckich obozów koncentracyjnych, a wśród nich niemiecki kompleks obozów zagłady Auschwitz - Birkenau ( Oświęcim - Brzezinka). KL Auschwitz został utworzony w 1940. dla więżniów politycznych - Polaków !!! Stanowili oni w pierwszym okresie istnienia obozu dominującą grupę uwięzionych. Musimy o tym pamiętać, co podkreślał na uroczystości 80 - lecia założenia KL Oświęcim Pan Minister Kasprzyk. Potem dopiero Niemcy rozbudowali KL Birkenau i zaczęli zwozić Żydów !!!
Dzisiejsza paplanina za Odrą o upamiętnieniu ofiar napaści na Polskę w 1939 r. i 6.000.000,- ofiar obywateli polskich, zakrawa na śmieszność. Jakoś zjednoczone, dzięki "Solidarnościowemu" zrywowi Niemcy nie śpieszą się do postawienia pomnika pomordowanym i wypłaceniu Polsce odszkodowań ??!! Po prostu kompromitacja rządów nad Szprewą !!!
niedziela, 14 czerwca 2020
sobota, 13 czerwca 2020
poniedziałek, 8 czerwca 2020
Wspomnienia się snują .40 -lat minęło !! Był to czas dumy, wesela i łez .
Pamięć zawodna , a jednocześnie trwała. Wspomnienia wybuchu "Solidarności" w 1980 r. są jednak żywe, bo dotykały bezpośrednio mojej osoby. Pracowałem wtedy w ZPZ -ach łomżyńskich jako kierownik bocznicy kolejowej. Z-ca dyr. ZPZ p. Chełstowski, nazywany przez załogę "doktorkiem," zlecił mnie dokonania naprawy stanu technicznego bocznicy, jak i zaktualizowanie badań specjalistycznych pracowników. Najszybciej dokonaliśmy badań wszystkich zatrudnionych przy obsłudze technicznej, pracowników. Badania zleciłem Kolejowej Przychodni Lekarskiej w Białymstoku. Tam sukcesywnie, zmianami dowoziliśmy osoby zatrudnione na bocznicy. Wszyscy okazali się zdrowi fizycznie i psychicznie do pracy na kolei. Zwiększone przewozy, które dostarczano i wywożono z bocznicy ZPZ Łomża wiązały się z uruchomieniem Mieszalni Pasz i nowelizacją rozładunku ziemniaków tzw. elfami wodnymi. Duże wagony samowyładowcze, czteroosiowe, którymi dostarczana była soja, kukurydza i inne składniki dowożone z portów do Mieszalni Pasz, psuły torowiska bocznicy. W większości wahadeł, wózki kołowe wagonów miały przyspawane gniazda skrętu, co utrudniało wpisywanie się ich w małe łuki na bocznicy. Stare tory były w złym stanie i wymagały remontu. Po dokładnym przeglądzie sporządziłem projekt naprawczy. Dokładnie rozpisane zostały prace renowacyjne i naprawcze poszczególnych rozjazdów i torów . Dyrektor Chełstowski zatwierdził plan-projekt i przystąpiłem do poszukiwania toromistrza, który by nadzorował prace remontowe. Wtedy zaczęło iskrzyć między mną , a szefem zbytu. Niefortunnie umieszczono mnie w strukturach zbytu, a nie transportu. Tam starzy pracownicy, robiący złote interesy na zbycie piwa, mączki ziemniaczanej, paszy, wyrobów glukozowych itp. byli żli, a nawet wrodzy, że mam swoje biurko w ich pomieszczeniach. Atmosfera stawała się przykra. Ja musiałem często wizytować pracowników na zewnątrz, na torach w lokomotywowni, co wiązało się z zazdrością, że chodzę swobodnie po zakładzie. Pomówienia i donosy odbijął dyrektor Chełstowski. Atmosfera PZPR-owców i agentury zomowskiej była duszna. Postanowiłem odejść z pracy.
Wtedy gdy już dwa lub trzy dni byłem w domu i przeprowadzałem rozmowy o pracę w "Transmleczu". zawiązał się Komitet Strajkowy w ZPZ. Na wystosowanej do dyrekcji petycji , wysunięto także punkt o przywołaniu mnie do pracy. Dyrekcja upoważniła p. Waldemara Saniewskiego - szefa kadr do przeprowadzenia ze mną rozmów. Pomimo nalegań i wysłania do mnie pracownika bocznicy - męża zaufania, mechanika lokomotywki Jerzego Domitrza , odmówiłem .
Jak się póżniej okazało decyzja była słuszna. Na ZPZ wykryto przekręt w handlu piwem na wielką skalę. Posypały się kary z więziennymi włącznie. W zakładach łomżyńskich wrzało i zawiązał się Komitet Międzyzakładowy. Spotykał on się bardzo często w Elektrowni, gdzie i ja bywałem, ponieważ Stach Tyszka był moim dobrym znajomym. Komuna ustępowała bardzo wolno. Ja podjąłem pracę w"Transmleczu" w Piątnicy jako Główny Dyspozytor. Trwała wtedy szybka praca przy uruchomieniu Wytwórni Mleczka w proszku przy OSM Grajewo. Trzeba było wywozić wszystkie ścieki wodne z Grajewa do oczyszczalni ścieków w Prostkach - cysternami, które służyły do dowozu mleka do OSM-ów. Zaangażowałem się w działania NSZZ "Solidarność" i często odwiedzając poszczególne OSM-Mleczarnie, zaprzyjażniałem się z ludżmi Solidarności. Znałem ich wielu w wielu miastach byłego woj. łomżyńskiego. W grudniu 1981 roku razem z szefem Solidarności WZSML p. Michałem Rutkowskim, który był także w-ce Przewodniczącym Komitetu Międzyzakładowego w Łomży, udałem się do Grajewa. Tam odbyło się , wieczorem 12 grudnia, zebranie aktywu "Solidarności" w Grajewie. Najważniejszym punktem była przegłosowana decyzja o przejściu Grajewa z Okręgu Białystok do Mazowsza. Po zebraniu Michał pojechał okazją do Łomży, a ja zatrzymałem się do rana u jednego z członków. Wracałem autobusem PKS, wyjeżdżającym z Grajewa rano, około godz. 5.oo.
Był zimno. Po zamarzniętej ziemi przesuwały się zwiewane wiatrem pasma drobnego śniegu. Po jakimś czasie kierowca autobusu włączył odbiornik radiowy. Mała chwila spokojnej muzyki i odezwał się głos Jaruzela. Generał ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego na terenie całego kraju. W autobusie powiało grozą !! Gdy przyjechałem do Łomży, pobiegłem natychmiast do domu. Ewa-żona spała po powrocie z zza granicy. Wtedy jeżdziło się zarobkowo na Węgry, Rumunię , Bułgarię. Korzystając z transitu przez ZSRR, odwiedzało się Lwów. Szybko włączyłem odbiornik telewizyjny. Na ekranie ukazała się postać Jaruzelskiego, który w powtórkach swego wystąpienia wydawał wojnę narodowi. Zdenerwowana Ewa powiedziała wtedy - wiesz Jurek , gdy rozmawiałam z rosyjskimi bojcami we Lwowie, to oni mówili, że się wybierają do nas w gości. Na moje życzliwe zaproszenia odpowiadali - my wybieramy się do was wszyscy. Teraz te odpowiedzi Rosjan stały się grożbą !!! Po powrocie do pracy w Transmleczu Piątnica doszło do ciekawego zdarzenia. W-ce Dyrektor Transmleczu St. Gregorek wystąpił z wnioskiem do Dyrektora Rybickiego o natychmiastowe zwolnienie mnie z pracy. Komuch Gregorek tak dziękował mnie za moją otwartą, koleżeńskość i uczynność. Geny przodka- przedwojennego fanka -agentury sowieckiej wzięły górę. Uparty Dyrektor Rybicki kazał zwolnić jego kolesia, a mnie dał wypowiedzenie ustawowe , trzy miesiące. Nie wiem co dalej się dzieje z Gregorkiem. Czy ta obłudna kanalia jest w Polsce ??
Pełniąc dyżur miałem okazję obserwować ludzi. Byli przygnębienie, ale nie poddawali się i chcieli walczyć o ideały Solidarności - Wiarę i Wolność. Chłopcy z Grajewa i Kolna spotykali się ze mną.Godności w nich Jaruzel nie załamał. Zaczął się handel wymienny. Woziliśmy po kraju wyroby mleczarskie, a za to sprowadzaliśmy inne artykuły, najczęściej papierosy - takie półmetrowe i więcej ( na wagę).
Pamiętam jeden z dni "Karnawału Solidarności", kiedy siedziba zarządu była przenoszona z baraków z osiedla Dmowskiego do budynku po Starostwie na ul. Polowej. Zebrała się grupka ludzi i debatowała nad przybiciem szyldu NSZZ "Solidarność" na budynku. Nie było chętnego ??!! Poprosiłem przechodzących wtedy znajomych - Andrzeja Makarewicza i Zdzisława Kijka, wysokich, postawnych chłopów, aby mnie podnieśli. Osobiście przybiłem tablicę do muru . Wydarzenie to sfotografował p. Bolek Deptuła !!! Ciekawe , czy ma te zdjęcie w swoich zbiorach ??? Czas mija, a wspomnienia się zacierają.
Wtedy gdy już dwa lub trzy dni byłem w domu i przeprowadzałem rozmowy o pracę w "Transmleczu". zawiązał się Komitet Strajkowy w ZPZ. Na wystosowanej do dyrekcji petycji , wysunięto także punkt o przywołaniu mnie do pracy. Dyrekcja upoważniła p. Waldemara Saniewskiego - szefa kadr do przeprowadzenia ze mną rozmów. Pomimo nalegań i wysłania do mnie pracownika bocznicy - męża zaufania, mechanika lokomotywki Jerzego Domitrza , odmówiłem .
Jak się póżniej okazało decyzja była słuszna. Na ZPZ wykryto przekręt w handlu piwem na wielką skalę. Posypały się kary z więziennymi włącznie. W zakładach łomżyńskich wrzało i zawiązał się Komitet Międzyzakładowy. Spotykał on się bardzo często w Elektrowni, gdzie i ja bywałem, ponieważ Stach Tyszka był moim dobrym znajomym. Komuna ustępowała bardzo wolno. Ja podjąłem pracę w"Transmleczu" w Piątnicy jako Główny Dyspozytor. Trwała wtedy szybka praca przy uruchomieniu Wytwórni Mleczka w proszku przy OSM Grajewo. Trzeba było wywozić wszystkie ścieki wodne z Grajewa do oczyszczalni ścieków w Prostkach - cysternami, które służyły do dowozu mleka do OSM-ów. Zaangażowałem się w działania NSZZ "Solidarność" i często odwiedzając poszczególne OSM-Mleczarnie, zaprzyjażniałem się z ludżmi Solidarności. Znałem ich wielu w wielu miastach byłego woj. łomżyńskiego. W grudniu 1981 roku razem z szefem Solidarności WZSML p. Michałem Rutkowskim, który był także w-ce Przewodniczącym Komitetu Międzyzakładowego w Łomży, udałem się do Grajewa. Tam odbyło się , wieczorem 12 grudnia, zebranie aktywu "Solidarności" w Grajewie. Najważniejszym punktem była przegłosowana decyzja o przejściu Grajewa z Okręgu Białystok do Mazowsza. Po zebraniu Michał pojechał okazją do Łomży, a ja zatrzymałem się do rana u jednego z członków. Wracałem autobusem PKS, wyjeżdżającym z Grajewa rano, około godz. 5.oo.
Był zimno. Po zamarzniętej ziemi przesuwały się zwiewane wiatrem pasma drobnego śniegu. Po jakimś czasie kierowca autobusu włączył odbiornik radiowy. Mała chwila spokojnej muzyki i odezwał się głos Jaruzela. Generał ogłaszał wprowadzenie stanu wojennego na terenie całego kraju. W autobusie powiało grozą !! Gdy przyjechałem do Łomży, pobiegłem natychmiast do domu. Ewa-żona spała po powrocie z zza granicy. Wtedy jeżdziło się zarobkowo na Węgry, Rumunię , Bułgarię. Korzystając z transitu przez ZSRR, odwiedzało się Lwów. Szybko włączyłem odbiornik telewizyjny. Na ekranie ukazała się postać Jaruzelskiego, który w powtórkach swego wystąpienia wydawał wojnę narodowi. Zdenerwowana Ewa powiedziała wtedy - wiesz Jurek , gdy rozmawiałam z rosyjskimi bojcami we Lwowie, to oni mówili, że się wybierają do nas w gości. Na moje życzliwe zaproszenia odpowiadali - my wybieramy się do was wszyscy. Teraz te odpowiedzi Rosjan stały się grożbą !!! Po powrocie do pracy w Transmleczu Piątnica doszło do ciekawego zdarzenia. W-ce Dyrektor Transmleczu St. Gregorek wystąpił z wnioskiem do Dyrektora Rybickiego o natychmiastowe zwolnienie mnie z pracy. Komuch Gregorek tak dziękował mnie za moją otwartą, koleżeńskość i uczynność. Geny przodka- przedwojennego fanka -agentury sowieckiej wzięły górę. Uparty Dyrektor Rybicki kazał zwolnić jego kolesia, a mnie dał wypowiedzenie ustawowe , trzy miesiące. Nie wiem co dalej się dzieje z Gregorkiem. Czy ta obłudna kanalia jest w Polsce ??
Pełniąc dyżur miałem okazję obserwować ludzi. Byli przygnębienie, ale nie poddawali się i chcieli walczyć o ideały Solidarności - Wiarę i Wolność. Chłopcy z Grajewa i Kolna spotykali się ze mną.Godności w nich Jaruzel nie załamał. Zaczął się handel wymienny. Woziliśmy po kraju wyroby mleczarskie, a za to sprowadzaliśmy inne artykuły, najczęściej papierosy - takie półmetrowe i więcej ( na wagę).
Pamiętam jeden z dni "Karnawału Solidarności", kiedy siedziba zarządu była przenoszona z baraków z osiedla Dmowskiego do budynku po Starostwie na ul. Polowej. Zebrała się grupka ludzi i debatowała nad przybiciem szyldu NSZZ "Solidarność" na budynku. Nie było chętnego ??!! Poprosiłem przechodzących wtedy znajomych - Andrzeja Makarewicza i Zdzisława Kijka, wysokich, postawnych chłopów, aby mnie podnieśli. Osobiście przybiłem tablicę do muru . Wydarzenie to sfotografował p. Bolek Deptuła !!! Ciekawe , czy ma te zdjęcie w swoich zbiorach ??? Czas mija, a wspomnienia się zacierają.
czwartek, 4 czerwca 2020
Jan Paweł II Papież w Łomży i echa minionych lat .
29 lat temu, w słoneczny, upalny dzień odwiedził Łomżę Papież Jan Paweł II. Doskonale pamiętam ten dzień i uniesienia tłumów witających Papieża Polaka. Setki tysięcy pielgrzymów z Polski Północno -Wschodniej, jak i wiele tysięcy Litwinów zebrało się na placu (dzisiejszy Park im.Jana Pawła II) przed pobudowanym tam ołtarzem. Papież przyleciał helikopterem, który wylądował wraz z towarzyszącymi mu innymi śmigłowcami, na polach przy ul Zawadzkiej. Dzisiaj jest tam osiedle mieszkaniowe i park rozrywki dla mieszkańców. Władze Łomży upamiętniły miejsce przylotu Papieża JP II, stylizowanym liściem- pomnikiem. Papież w otwartym, białym samochodzie przejechał alejkami naszego osiedla na Górce Zawadzkiej, pozdrawiając wiwatujące tłumy. Miałem to szczęście, że wraz z rodziną stałem bardzo blisko przejeżdżającego samochodu. Widziałem dokładnie zdrową, rozgrzaną emocjami i słońcem twarz Jana Pawła II. Wszystkim nam wydawało się, że papież macha do nas ręką i błogosławi nas, każdego z osobna. Wrażenie to było bardzo osobiste i miłe. Wspominaliśmy je w rozmowach domowych. Papież udzielał Komunii św. wielu mieszkańcom Łomży, a także przybyłym pielgrzymom z kraju i zza granicy. Hasło Jego pobytu i odprawionej Mszy św. jest umieszczone na murowanym ołtarzu : " Bogu dziękujcie - Ducha nie gaście". Pobyt Papieża JP II w Łomży był połączony ze spotkaniem z Litwinami w katedrze łomżyńskiej. Nocleg zapewnił Mu ,w swoim pałacu biskup diecezji łomżyńskiej ( niesławnej pamięci Juliusz Petz). Łomża i cała Ziemia Łomżyńska żyła wizytą i była zjednoczona w patriotycznym uniesieniu polskiego społeczeństwa. Wydawało się nam , że Papież JP II przynosi nam zgodę i chęć budowy nowego, po trudnych latach komuny. Wszyscy w to wierzyliśmy i śmiało patrzyliśmy w przyszłość, pomimo szalejącego bezrobocia i trudnego bytowania w ówczesnej rzeczywistości. Swój piekielny plan wcielał w życie Balcerowicz, a ludzie pokroju komunistycznego renegata Kuronia i pseudo-finansistów takich jak Janusz Lewandowski i grupa liberałów z Gdańska z Tuskiem na czele, szykowali się do wyprzedaży Polski ??!! Nie mogliśmy przewidzieć , że "Bolek"-Wałęsa wraz z innymi nie rozliczą zbrodniarzy komuny i ich sługusów z UB i SB ??!! W następnym już roku (4 czerwca 1992) zmowa agentury ubeckiej i silne wpływy agentury obcej, doprowadzają do obalenia demokratycznego rządu Jana Olszewskiego. Patriotyczne siły w polskim parlamencie przegrały bój o nowy sposób gospodarowania i polityczny kierunek oparty na suwerennych decyzjach. Jedyne dobro po rządzie Olszewskiego, które zobaczyli Polacy , było wyprowadzenie z terytorium Polski Armii Sowieckiej. Okupant opuścił po kilkudziesięciu latach ziemie polskie. Kilkusettysięczna armia i jej bazy przestały ssać dobra naszego kraju i pilnować spraw tyrana z Kremla ??!! Sprawy rozliczenia przeszłości komunistycznej i wydanie ustawy dekomunizacyjnej przeszły w nicość. Agentura obca i ubecka mogła spać spokojnie i nadal wpływać na poczynania polityczne w Polsce. Jesteśmy jedynym krajem z tzw. obozu demoludów, który nie przeprowadził ustawy dekomunizacyjnej. Namiastka ustawy o odebraniu wielkich emerytur ubekom jest warta uśmiechu. Ich szefowie z PZPR są nietykalni do dzisiaj, a aby było śmieszniej komuchy pełnili w III RP funkcję głowy państwa. Prezydenci Wojciech Jaruzelski I Aleksander Kwaśniewski są tego namacalnym dowodem. Nikt towarzyszy sekretarzy nie napiętnował ??!! PPR ,PZPR i jej policja polityczna UB i SB nie zostały uznane za organizacje zbrodnicze ??!! Nie pozbawiono - choćby tylko na 10 lat ( jak w innych demoludach) szefostwa tych organizacji praw publicznych ??!! Wszyscy oni i ich dzieci, dobrze wykształcone i zabezpieczone finansowo, przeszli do służb na wysokich stanowiskach w aparacie gospodarczym i państwowym tzw. III RP. Nadal mieszają w polityce krajowej i służą agenturom obcym ??!! Tak się dalej plecie w tej naszej kochanej krainie. "Chciałaby dusza do raju, ale grzechy nie pozwalają" - powiada polskie przysłowie i jak zwykle ma rację. Jesteśmy jak stado baranów, które jeden prowadzi po urwistych ścieżkach doczesności politycznej. Brak odwagi i woli krępuje poczynania rządzącej dzisiaj "dobrej zmiany". Generalissimus , kat narodów Stalin mawiał : " W polityce nie ma sentymentów" i jak widać miał rację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)