Mam oczy i widzę. Uszy i słyszę. Myślę więc jestem. Starałem się oglądać, słuchać i przemyśleć spotkania i wypowiedzi ludzi na łomżyńskim forum gospodarczym. Widać, że organizatorzy starali się zaprosić wielu ludzi w tym p. Gowina - w-ce Premiera i Ministra Szkolnictwa Wyższego i gościa z dalekiej Japonii. Podpisywano porozumienia z sąsiednimi powiatami. Wszystko było pięknie (poza frekwencją) i wtedy na scenę wkroczyli "miczurynowcy" z łomżyńskiego Agrobiznesu . Cały wywód sprowadzał się do reklamy roślin, które by były podstawą produkcji energii. Dziwne te rośliny sprowadzane z dalekich stron mają jakoby zapewnić naszej ziemi łatwą i tanią produkcję energii. Nikt nie zadał pytania- jak będą przyjęte przez naszych rolników, przyszłych plantatorów ? I czy nie wprowadzą inwazyjnych, trudnych do opanowania odmian ? Gleby nasze pozbawione zasobów wody przez poprzedników ludzi z Agrobiznesu, którzy przeprowadzili, z fatalnym skutkiem, drenaż naszych gleb z wody. Znane są w całej Polsce i Europie doświadczenia pseudo-melioracyjne tzw. Kombinatu Łąkarskiego Wizna. Tam możne jedynie zbierać słony piasek. Spust wody z pól i łąk, oraz wyprostowanie rzeczek doprowadziły do spadku wody w gruncie o kilka metrów. Studnie gruntowe i żródła naturalne zanikły. Brak zbiorników retencyjnych pogorszył bardzo gospodarkę wodną na naszym terenie. Wykazała to dobitnie tegoroczna susza. Panowie z Agrobiznesu, wśród których usłyszałem nazwisko Porwisiak ( były szef radiowęzła na Bawełnie) widocznie liczą na reklamę i możliwość "kręcenia lodów" w nowej inicjatywie opalania łomżyńskiej ciepłowni roślinnością bioenergetyczną. Winszuję pomysłu !!! Bo takie zagrywki są już znane w bydgosko-toruńskim i Wielkopolsce. Tam udało się uniknąć cwaniackich poczynań, a główny prowodyr ( J.K.-w/g p. Gadowskiego) zbiegł do Izraela.Radzę pomyśleć i zająć się opracowaniem istniejących już od przedwojny pomysłów o zalewie na Narwi. Dałoby to Łomży wiele pożytków natury gospodarczej i wypoczynkowo-społecznej. Zbiornik taki mógłby spełniać rolę dużego rezerwuaru retencyjnego wody. Gospodarka wodna jest u nas podła. Wiele lepszą prowadziła I Rzeczypospolita w XVI i XVII wieku. Wtedy nasze strumienie były bardzo pracowitymi, a na wielu z nich stało po kilka młynów wodnych ( wide Jurzec - 5 młynów na trasie spływu Dobrzyjałowo - Bronowo). Stawy i prawidłowo zagospodarowywane łąki były pełne ryb i dawały paszę dla dużej ilości bydła. Dziś można wykorzystać te same rzeczki i naturalne cieki do produkcji energii - uruchamiając nowoczesne turbiny i dysze. Dobra gospodarka, zgodna z prawami przyrody może być żródłem czystej energii. Trzeba jedynie przygotować do tego ludność naszych wsi i miasteczek, a wtedy i wiatraki staną się znowu ozdobą naszego krajobrazu.
Prawdą jest, że marnotrawimy nasze "polskie czarne złoto" jakim jest węgiel. Szczególnie ten wysokogatunkowy, koksujący. Tu polscy naukowcy z AGH i Politechniki Gliwickiej już od dziesięcioleci mówią o tzw. gazowaniu polskich kopalń węgla. Rabunkowa gospodarka pozbawi przyszłe pokolenia wielu produktów otrzymywanych z tej kopaliny. Wiemy dobrze jakie produkty otrzymywali Japończycy, gdy w latach Gierka kupowali wysokogatunkowy węgiel w Polsce. Jedną toną po przerobieniu potrafili opłacić wielo-wagonowy transport .Dlatego róbmy mądre spotkania,
mądrych ludzi nauki dla dobra naszej ziemi, a nie reklamowe, nagłaśniające show dla pseudo-naukowego cwaniactwa. Bo gdy zabrakło prawdziwych cyrków i nie ma już magików i tresowanych zwierzaków to nie bawmy się w cyrkowców i nie róbmy jarmarku cudów z poważnych spotkań ludzi gospodarki i nauki !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz